Weterynarz też człowiek
Jestem lekarką weterynarii, która postanowiła przetłumaczyć weterynarię z języka medycznego na język ludzki. Pomysł był taki aby pisać o weterynarii prosto ale bez owijania w bawełnę i lukrowania brokatem.
24.01.2020 | Magdalena Firlej-Oliwa
Jestem lekarką weterynarii, która postanowiła przetłumaczyć weterynarię z języka medycznego na język ludzki. Zaczęłam zauważać, że rzeczy, które nam lekarzom wydają się oczywiste, dla przeciętnego opiekuna zwierzaka wcale takie nie są! Także pomysł był taki aby pisać o weterynarii prosto ale bez owijania w bawełnę i lukrowania brokatem.
Wszystko zaczęło się…
Od kryzysu w życiu prywatnym. Ale jak powiedziała bardzo mądra psycholożka w jednym z moich ukochanych podcastów właśnie kryzysy są dla ludzi najbardziej twórcze. Kiedy prywatnie pewnego dnia zawalił mi się świat postanowiłam że muszę zacząć robić coś w ramach “odskoczni” a prawda jest taka, że tylko weterynaria sprawia że mogę wyłączyć głowę z problemów bo tylko ona pochłania mnie całkowicie. W tym okresie byłam na urlopie macierzyńskim także zaczęłam wtedy od fanpage’a na Facebooku (weterynarz też człowiek), potem dołączyło do niego konto na instagramie. Teraz pracuje jeszcze nad blogiem. A jeśli miałabym wrócić do czasów kiedy zdecydowałam, że zostanę weterynarką to szczerze nie pamiętam już kiedy to było. Wbrew temu co pewnie niektórzy chcieliby usłyszeć to nie było tak że wiedziałam że zostanę lekarzem weterynarii od zawsze. To decyzja dojrzewała we mnie przez kilka ładnych lat właściwie już w życiu dorosłym.
Mój instagram to…
Miejsce gdzie opiekun każdego zwierzaka, może (lub w zamyśle będzie mógł) znaleźć rzetelną wiedzę na temat zdrowia swoich sierściuchów. W dobie dr Google i samozwańczych doktorów “pies wujka, koleżanki kuzyna miał to samo i przeszło mu po cudownej maści XYZ” to bardzo ważne żeby stworzyć w sieci przestrzeń gdzie będzie można uzyskać rzetelne informacje z zakresu medycyny weterynaryjnej. Nie oduczę ludzi buszowania w sieci w poszukiwaniu informacji, które normalnie powinni uzyskać u lekarza ale mogę ich edukować i stworzyć miejsce gdzie uzyskają ogólną wiedzę na temat różnych problemów i zostaną poinformowani o konieczności wizyty u lekarza weterynarii.
Inspirują mnie…
Osoby, które spełniają swoje marzenia mimo, że mają gorszy start niż inni ludzie w tym samym miejscu. Inspirują mnie osoby, które w świecie gdzie słowo sukces kojarzy się z ciasnym kołnierzykiem pokazują że można inaczej. Osoby, które mimo że ten sukces osiągnęły pozostały autentycznie sobą. Ogólnie nie jestem osobą zbyt poważną 😉 moi znajomi wiedzą, że mam dość niewybredne poczucie humoru i tę część siebie kocham najbardziej. Nie wyobrażam sobie że kiedykolwiek musiałabym się tego wyzbyć i grać kogoś kim nie jestem.
Marki/ osoby/ Instytucje, które podziwiam …
Podziwiam mnóstwo osób! … podziwiam wolontariuszy pracujących w fundacjach dla zwierząt bo poświęcają swój prywatny czas na ratowanie życia zwierząt. Serio, tak naprawdę tylko my jako lekarze, którzy z nimi współpracujemy mamy świadomość jaki ogrom pracy ci ludzie wykonują. Podziwiam influencerów, którzy w dobie dzióbków i gołych tyłków potrafią tworzyć na Instagramie (i ogólnie w social mediach) treści wartościowe dla przeciętnego człowieka (np. Ola Radomska czy Ola Budzyńska). Podziwiam wszystkie kobiety (w tym najbardziej lekarki weterynarii), które potrafią łączyć rolę matki z rolą kobiety spełnionej w innych niż tylko macierzyństwo aspektach życia. Podziwiam każdego kto ma chęć i odwagę robić coś więcej w życiu niż tylko płaszczenie tyłka przed telewizorem …
Mój każdy dzień zaczynam od…
Zrzucenia z mojej klatki piersiowej mojego kota Pampuszka 😉 znalazłam go jak miał 2 tygodnie i wraz z naszą suką odchowałyśmy go na dorosłego kocura. Niemniej pozostałam dla niego do dziś matką, poduszką, karmicielką, materacem, darmowym nosidłem, głaskaczem itd … dlatego Pampuch jako jedyny kot w domu śpi z nami w łóżku bo inaczej pół nocy koncertowałby żałośnie pod naszą sypialnią a mnie krwawiłoby serduszko słuchając tego. … a zaraz po zrzucie każdy dzień zaczynam od gorącej herbaty z imbirem, i gorącego prysznica.
Moim największym osiągnięciem jest…
W świecie pewnych siebie dorosłych, ja wciąż pozostaje zupełnie niepewnym siebie dzieckiem więc na to pytanie odpowiedzieć nie umiem. Dla mnie dość dużym wyzwaniem był sam fakt, że zdecydowałam się, iść za pomysłem na siebie, który zrodził się w mojej głowie i skończyć (a właściwie zacząć) studia weterynaryjne. Miałam 25 lat, byłam świeżym magistrem zootechniki i mogłam iść do pracy, a zamiast tego spakowałam wszystko co miałam, wynajęłam swoje mieszkanie w Krakowie aby mieć się z czego utrzymywać i wyjechałam do Lublina aby zacząć wszystko od zera …
W wolnej chwili…
Nie mam ich zbyt dużo ale w tych chwilach co mam lubię słuchać książek, muzyki lub podcastów. W wolnej chwili robię sobie w wannie domowe spa. W wolnej chwili bardzo dużo się dokształcam. I uwielbiam buszować po pintereście.
Świat zwierząt….
Jest moim światem. Nawet jeszcze jak nie wiedziałam, że zostanę lekarką to planowałam mieć gospodarstwo agroturystyczne a potem bycie zootechnikiem na fermie. Nie ufam ludziom, którzy nie lubią zwierząt. I nie wyobrażam sobie domu bez zwierzaków mimo iż jest to zapraszanie do siebie chaosu (przynajmniej w naszym wydaniu).
Praca ze zwierzętami…
To dla mnie spłacanie długu wobec społeczności która ze strony człowieka doznaje więcej krzywd niż dobroci. To także wielka odpowiedzialność za życie ale też za emocje tych, którzy moich pacjentów do mnie przynoszą czyli ludzi. Praca ze zwierzętami to zarówno fascynacja jak i frustracja. Bo nie zawsze każde zwierzę da się uratować i nie każdą zagadkę diagnostyczną rozwiązać.
Marzy mi się …
Mam ogromnie dużo marzeń i już dziś wiem, że nie wszystkie dam radę spełnić. Zawodowo marzy mi się własna, ogromna przestrzeń w sieci skupiająca miłośników zwierząt. Marzy mi się w realu przychodnia weterynaryjna pracująca od a do z zgodnie z moimi ideami i wg opracowanych przeze mnie procedur. Marzy mi się stworzenie fundacji pomagającej zwierzętom. I marzą mi się wakacje na Malediwach 😉
autor